wtorek, 7 lipca 2015

Obsesja


Obsesje.Mam ich całkiem sporo.Jedną taką ,choć niemłodą to chyba ostatnią(no może przedostatnią,bo doszedł jeszcze komputer).
To zdjęcie przedstawia jedną z nich.To mój taki wszechświat-nie ma tam ludzi.No dobra są,ale gdzieś zupełnie z boku.No więc lasy na północy naszego kontynentu to jest miejsce,gdzie czułem się wspaniale,a było to kilka lat temu.W chwilach,gdy było naprawdę ciężko,myślałem o byle jakiej chacie w lesie najlepiej nad brzegiem morza.Rybacy dostarczaliby mi rybki,chodziłbym na jagody,jakiś bimberek by się znalazł u znajomego myśliwego.Byle tylko mi nikt nie przeszkadzał.Tak,tak,ja juz miałem to wszystko tak poukładane.oczywiście w wyobrażni.Ale z tamtych wypraw przywoziłem spokój,taki wewnętrzny,który został we mnie na długo,właściwie do dziś.Ale już pora ,żeby ponownie naładować akumulatory.Z jednej strony to bardzo proste,wyjść z domu i udać się tam.Z drugiej..no właśnie-nie mam już niestety(od niedawna co prawda) 16 lat.Pozostaje mi tylko,no właśnie,co?Pomarzyć?...
...Gdy zaczyna padać,ja myślę sobie,oho tak jak w Skandynawii.Ale tam leje inaczej.Rano na łące u sąsiada mgła-aha-jak onegdaj,gdy spaliśmy na trawie w Jokkmokk,tylko tam było jakoś niesamowicie.Albo w sklepiku jagody-ee,tam dopiero to są jagody.I duże i małe i maliny a grzyby!Oho ho.A ludzie jacy! A zorza polarna!!!W TV to się chowa!!!
Świrowate,prawda? Ale cóż.Lepsze takie świrowanie niż inne,nałogi i takie tam destrukcje.A może to są tylko całkiem zdrowe marzenia.

środa, 3 grudnia 2008

...

Jeśli Józio nie odejdzie, poszczuję psami.Co mi tu Józio jeszcze robi! Niech sie wynosi!
Nie dla Józia ta pannica,co to to nie!! Po moim trupie!!!

...Anielcia była rzeczywiście jak anioł.A raczej jak anielica.Taka jakaś niedocieczona uroda od
Niej biła.Lniane,długie włosy,jasna cera ,i ten uśmiech.Zniewalający,rozbrajający wszelkie
złości,jakby nieziemski,taki ulotny,delikatny a jednocześnie o ogromnej sile.
Każdy Jej gest ,ruch głowy odbierał chęci obcowania z czymkolwiek innym.

czwartek, 1 maja 2008

Stary dom


Stoi tu już od..No właśnie,od jak dawna?Jego ściany pożółkły od tych przynoszących choroby deszczy. Dach zapadł się od naporu tych dziwnych włokien lecących z szaro-brudnego nieba.Hm,nieba! Niebem to coś było kiedyś.Teraz wygląda jak brudna szmata zanurzona w rynsztoku.
Stary człowiek imieniem Eryk idzie .Eryk to niewysoki,nieco otyły gość.Resztki włosów niewiele dawały schronienia przed palącym słońcem. Idzie- ciągnie noga za nogą,wlecze się,rozglądając się co chwila.jakby czegoś,nie kogoś szukał,a po chwili spuszcza smutną głowę uświadamiając sobie,
że i tak nikt tu nie przyjdzie.Po prostu to niemozliwe,nie ma już nikogo...
Noc po tym jak to przyszło była jeszcze straszniejsza.Z całkiem dużego miasta został tylko
ten jeden.D O M .Reszta okolicy pogrążyła sie w ponurym milczeniu.Niech ktoś to już zakończy,jak
Choć po prawdzie Eryk milczy jako jedyny, nie wydaje dźwięków, nie wymawia znaczeń. Reszta, która jeszcze niedawno tutaj była, zniknęła i już nawet milczeć nie może. Stary dom, mimo obecności tych innych, kusi Eryka najbardziej. Otwarte okna dają światło, które niezmiennie kojarzy się z życiem. A Eryk potrzebuje tego najbardziej. Potrzebuje też rzeczy, jedzenia, ale jakoś nie przyjdzie mu do głowy szukać po innych, nowszych, ale martwych domach.
Mimo starości, oddycha regularnie, czasem przyspiesza mu puls, szczególnie wtedy, kiedy Edek przekracza jego próg. Nie żeby go nie lubił, wręcz przeciwnie. Stary dom, aż podskakuje radośnie, skrzypiąc w podnieceniu podłogą po której stąpa Eryk. W końcu sa skazani na siebie, lepiej więc, żeby ich kontakty były przyjacielskie.
Eryk wziął koc i położył się w dawno już upatrzonym kącie.Zmęczonym wzrokiem,otępiałym
od szarzyzny okolicznych pól,obserwował jak wraz z zapadającym zmierzchem,ściany starego
domu pokrywają się nieokreślonymi ,lekko tylko zaznaczonymi plamami.Niebieskie,żółte i jakieś
takie liliowe,nadpływające z niebytu i przepływające przez ten świat,by odpłynąć dalej...
Niebieskie,żółte i jakieś takie liliowe,nadpływające z niebytu i przepływające przez ten świat,by odpłynąć dalej...Po nocy nastaje dzień, którego kolory nie różnią się. Może tylko intensywność żółci, która aż razi, pomaga Erykowi

odróżnić pory dnia. Dom zamknął na noc swoje okna, które pod wpływem dnia otwierają się, wypuszczają Eryka w świat.
Jest zmęczony, mimo snu, a raczej sennej mary, nie odczuł różnicy pomiędzy wczoraj a dzisiaj. Wędrówka zrujnowanymi ulicami, była jak spacer po trupach. Wymęczyła i zupełnie odebrała nadzieję. Próbował znaleźć kogokolwiek, nierozumiejąc dlaczego akurat on został postawiony w takie sytuacji. Od dziś, postanowił, nie rozstanie się z domem.
Jego postanowienie stary dom przyjął z ulgą.Cicho i jakby bezwiednie westchnął.
Słońce zasłoniło widok z okien starego domu, ale Eryk starał się przebić przez światło słoneczne, żeby zobaczyć choć trochę świata. Nie wychodził z domu od dłuższego czasu, nawet nie był jego świadomy. Stary dom przyzwyczaił się do nieprzerwanej obecności Edka. Razem wstawali, głośno otwierając okna, ziewając przeciagle w dźwięku skrzypienia podłogi,potem skromne śniadanie
i wędrówka po opuszczonych pomieszczeniach domu.Stary dom nie tęsknił już za starymi lokatorami.Zapomniał już jak wygladali.Eryk i Jego opowieści wystarczały mu zupełnie.

... Po paru latach, dom byl Erykiem a Eryk byl domem. Jednego wieczoru odkryl tajemnice. To inni zaprosili go na zabawe nad rzeka. A ze nie wszystie domy nad rzeka lezaly, te ktorych fundamenty zglebily chlod rzeki opowiadaly innym czleko-domom o niej. Zabawa trwala do rana...

sobota, 19 stycznia 2008

Pociąg

...Za oknem szarobury śnieg,Śnieg,za dużo powiedziane.Płachetki pacnięte gdzieniegdzie jakby
brudne prześciaredła rozwłóczone po polu.W oddali majaczą pagórki....
...A pociąg się wlecze niemilosiernie powoli.To już czwarta godzina podróży do...No włąsnie dokąd.A właściwie po co.Dlaczego?
...starszy pan,właściwie taki wiejski dziad z naprzeciwka przygląda mi się nachalnie.Odwracam wzrok,bo widzę ,że ma ochotę na rozmowę.
W powietrzu wisi jakiś bliżej nieokreślony zapach hm..czosnku czy siana?Ziół ?
Za oknem wagonu monotonnie przesuwają się kikuty gołych drzew.I tak już szare niebo staje się
jeszcze bardziej smutne i przygnębiające. Nadciąga nieprzytulna noc.Tuk tuk, tuk tuk ....
Oczy się zamykają a pod nimi płyną obrazy...


...I no pacz pan,co za ludzia! Nie dadzo spokojnie dozyć dni.A ja tam nie prose o duzo.
Ino o ten jeden papiur.Ten ,co go ociec do studni schowoł przed to bando.Jako bando?
a co to pan do skół nie chodział? No ..łonskiego roku.zaroz kiej to było?
Noo wedy co to Klomkom sie ciele z dwoma gowami urodziło.Aaa,co pan nie wierzy?
No niech mnie giez uścknie jeśli to nieprawda.No bo to co?Zara..a co ja to....Aha,no i ten,
Banda. . Co? Aha. Jaka banda? To Ci co przyśli jak Monogły pieruńskie zza rzeki.A skąd ja panie moga wiedzieć.Noo z daleka .A to kałumuki takie i tatary były ze strzelbami.No ale panie! Co mnie pan tu zagaduje!Ja panu z dobrego serca podróż mile a pan.eee.Idż pan...

...Bilety do kontroli!!!Panie ,panie ...bilet.Obudż się się pan. No dobra dziękuję.Ciężki dzień
dzisiaj miałem.Kobieta mało mi tu zawału nie dostała.A o tu w tym wagonie.Te drewniane ławki
twarde i wąskie ,to my ją położyli na podłodze.No i strach,czy dożyje do stacji Wilczki Małe.
Na szczęście się obudziła,ale zaczęła strasznie wrzeszczeć a do stacji daleko.Co robić?
A Ona drze się i coś bez składu gada o dziadzie.Może o swoim chłopie mówiła ,he he.
Po tem się uspokoiła i gada o jakimś dziadzie co gadał do niej o jakichs papierach a potem ..zniknął.Panie ,ludzie to maja w tych głowach...No na mnie pora.A pana stacja już niedługo.
Dobrej nocy....

wtorek, 4 grudnia 2007

Witek


Witek spojrzał zadziornie na Jerzego
-no i co?
A co ma być,pomyślał leniwie Witek.Kiedy Zygmunt odszedł Jerzy stał się zadziorny taki cy jako to.No ale ma prawo ,w końcu to był Jego nojlepszy kompan.
-no i co?
A ten swoji i swoji.Wiem,rozumiem,ale niech mi da spokój.
-No i co?
A co ma być ?Przecież jak zwykle- nie damy im sie i kuniec.A kuniec przecie musi byc no bo bez tego ani rusz.No ale co będzie ,jak już będzie koniec?Hm..to będzie...rusz no nie?.Ale tam zara se tym gowe zawracać.
No i co?
Jak nie przestanie zaraz to to Go wytne w ten chudy łeb.

...Stali i patrzeli w dal.Witek i Jerzy.Patrzyli na oddalającego się krzywym krokiem Zygmunta,z którym jeszcze przed chwilą delektowali sie słodką agrestówką z małą domieszką miodu.
Zygmunt ,mimo swych zapewnień o braterstwie i głębokiej przyjazni opuścił ich natychmiast po tym,jak w pękatym,zawałoby się niejako bez dna balonie winnym(raczej niewinnym) pokazało się dno...

poniedziałek, 12 listopada 2007

Jest taki czas i miejsce ,kiedy przychodzi nostalgia.która popycha Cie do ...
jak co roku i tej jesieni w moje jestestwo wkrada sie cicho ,niespostrzerzenie, jak wróg jaki,
handra nie handra smutek cy cuś...
A czego to dotyczy. Znajomy mówi,ze nie ma we mnie Mocy ,he he.Nie Mocy(a ciekawe ,może
i jest jakaś na przykład siła,której mogę się domyslać przeczuwać) ale poczucia mocy,wiary,
zrozumienia dla siebie samego.Takiej Mocy,że na pytanie postawione samemu sobie czy dasz
radę?odpowiadasz bez namysłu TAK!
Moze i nie ma bo niby skąd? Z tego motania sie przez wiekszość życia?Co ja mówię jaką wiekszość,
przez całe życie.Szukanie nie wiadomo czego i tak naprawdę nie bardzo -po co.
I były czasy,kiedy przyszło (nie,nie same) takie poczucie spełnienia,czy nawet szczęścia.
...Życie to jest właśnie takie coś ,polega na szukaniu, dążeniu ,a nie odnalezieniu.To przekleństwo
i jednocześnie jedyny sposób na sens istnienia...
...Dobra ,a teraz kończ juz te dyskusje z pajakiem i oddaj mu ta muchę.Głodny jest biedak...

wtorek, 18 września 2007

Takie Czary-mary


Czy to tak jest,że to jest pora na odnajdywanie starych ,dobrych znajomych?
Ta pora w zyciu Jana P. czy zreszta każdego innego 40-latka(hmm).Co nas ciągnie
w te dawne szczęsne czasy?Przecież wtedy tez było sporo zmartwień ,niepowodzeń, strachu, czy
nawet płaczu. A jednak czasy bursiane wspominam najmilej .
Własnie dzisiaj rozmawialem z Anią i Asią.i przypomnieliśmy sobie kilku innych.
Porozjeżdżalismy sie po świecie ,niektórzy całkiem daleko.